"Banshee" - tak to się zwykle zaczyna
Z dala od miejskiego zgiełku, gdzie czas płynie powoli , a rytm życia mieszkańców wyznacza natura, znajduję się małe amerykańskie miasteczko o intrygującej nazwie Banshee. To w nim spokoju ducha pragnie odzyskać były skazaniec Lucas Hood. Nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego co za chwilę się stanie i jak bardzo wpłynie to na jego dalsze życie. Urocza okolica, zamieszkała przez amiszów i granicząca z rezerwatem Indian, tylko pozornie zdaje się być senna i spokojna.
Od początku
Do pustego, podupadającego baru wchodzi Hood (Antony Starr) i zamawia kolejkę whisky. Po chwili pojawia się kolejny klient, nawiązuję się krótka konwersacja i nic nie wskazuję na to, co za chwilę się stanie. Bar odwiedza kolejny klient – jak się okazuje nowy stróż prawa Banshee. Po krótkiej wymianie zdań z impetem otwierają się drzwi małomiasteczkowego przybytku, u progu których stoją miejscowe zakapiory. Na przebieg dalszych wydarzeń nie trzeba długo czekać.