Tytułowy domek z kart to jedna z najbardziej rozpoznawalnych produkcji platformy Netflix. Określany mianem dramatu politycznego w bardzo szybkim tempie podbił serca widzów na całym świecie. Niewątpliwą zasługę miał w tym odtwórca głównej roli Kevin Spacey (Frank Underwood). Jego genialna kreacja wyniosła na wyżyny tą polityczną opowieść, która z pozoru tylko, mogłaby wydawać się nudna. Przed premierą "House of Cards" większość zareagowała sceptycznie, no bo cóż to za obraz, który traktuje o polityce, prezydencie i kampaniach wyborczych? Żenada i brak rozrywki. Nic bardziej mylnego. Twórcy serii bardzo szybko udowodnili, że będzie to produkcja przełomowa, łamiąca wszelkie schematy, a o braku rozrywki nie ma mowy. Gdy serial zadebiutował po raz pierwszy w 2013 roku, nikt jeszcze nie spodziewał się jak wielki sukces odniesie.
Akcja serii rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, a ściślej
mówiąc w Waszyngtonie. To właśnie tutaj będzie
toczyć się wielka batalia o wpływy i władzę.
Początkowo poznajemy wspomnianego wcześniej kongresmena Franka
Underwooda, który z ramienia partii demokratycznej stara się o stanowisko
sekretarza stanu. Obiecany mu przez prezydenta
urząd napawa go dumą i utwierdza w przekonaniu, że jest w stanie wszystko
osiągnąć. Realia jednak dość szybko się
zmieniają i fotel sekretarza obejmuje kolega z partyjnej ławy, który notabene wiedział
już o tym wcześniej. Urażony i oszukany Underwood planuje zemstę na prezydencie
i nie cofnie się przed niczym by przejąć
władzę. Od tego momentu seria ewoluuje, a i opowiadana historia nabiera wyrazu i
smaku, obnażając przy tym wszystkie brudy politycznego światka. Nie brakuje intryg, czy ciemnych interesów. Cała polityczna społeczność, aż ocieka korupcyjnym
bagnem, z której wielu ma na sumieniu krew
niewinnych osób. W pędzącą machinę spisku i obłudy angażuje się także żona
Franka, Claire Underwood (Robin Wright), która niczym opoka wpierać będzie męża
we wszystkich działaniach.
Już w trakcie emisji pierwszego sezonu było pewne, że producenci
nie poprzestaną na jednej odsłonie. Obecnie "House of Cards" doczekał się trzech bardzo udanych sezonów, które uzewnętrzniły i
przybliżyły nam nieczyste zagrywki,
intrygi, oraz manipulacje jakie mają miejsce w demokratycznym, amerykańskim rządzie
(i nie tylko). Jednak to jeszcze nie koniec. Kilka dni temu (4 marca br.) swoją premierę miał pierwszy odcinek czwartego
już rozdziału politycznej sagi, która zapowiada się jeszcze bardziej
emocjonująco od poprzednich. Kanwa i schemat serii został utrzymany, natomiast
ten nie powtarzalny klimat, producenci postanowili jeszcze bardziej podrasować.
Gdy zdaje się, że
wszystko co możliwe zostało już zdobyte i nic ani nikt nie może ci tego odebrać,
kiedy wyeliminowałeś już wszystkich wrogów i pokonałeś wszelkie przeciwności
losu masz władzę i nie ważne do czego musiałeś się posunąć - masz ją! Tylko jak
jej nie stracić ? Na to pytanie ma odpowiedzieć czwarty sezon serii. Frank znajdzie się w niezłych tarapatach. Jego
najbliższe osoby staną się jego najgorszymi wrogami, a mroki przeszłości wypłyną
wcześniej niż się tego mógł spodziewać.
Podobnie jak w poprzednich odsłonach w obsadzie zobaczymy: Kevin'a Spacey, Robin Wright, oraz Michael'a Kelly, pojawią się też nowe twarze m.in. Ellen Burstyn, Neve Campbell i Joel Kinnaman.
Czwarty sezon w całości emitowany jest już na platformie
Netflix i składa się standardowo z 13 epizodów. Dostęp mają też polscy
użytkownicy jest tylko mały problem. Obecnie udostępniona wersja jest w
oryginale, czyli bez lektora i napisów. Problem jest już w trakcie
rozwiązywania i jeśli wierzyć w zapewnienia, najpóźniej do końca miesiąca zostanie
rozwiązany. Netflix potwierdza także, iż obecna seria nie będzie ostatnią, zamówiony został już piąty sezon "House of Cards".
Wszyscy, którzy śledzą losy politycznej batalii Franka, wiedzą doskonale jak potoczyły się dalsze losy bezwzględnego kongresmena. Tym którzy jeszcze nie obcowali z tą serią nie będę zdradzał szczegółów, ale powiem jedno – musicie to zobaczyć. Walka Uderwooda zakończyła się wraz z trzecią odsłoną serialu, tym razem pora na starcie Underwoodów.